poniedziałek, 25 października 2010

Fashion Week Łódź

Oj, oj troszkę czasu upłynęło, prawie miesiąc bez posta. Tym razem NAPRAWDĘ nie miałyśmy czasu. Ale do rzeczy. W miniony weekend pojechałyśmy do Łodzi na trzecią edycję Fashion Week. Jeśli chodzi o organizację to zdecydowanie lepiej było w maju. Organizatorzy do tego stopnia nie przekminili pojemności sali, w której odbywały się pokazy, że w sobotę wieczorem zmieściły się tylko vipy i prasa. Wyobraźcie sobie więc naszą irytację, szczególnie, że opuściłyśmy przez to ciekawsze kolekcje. Tzn. najwięcej pokazów opuściłyśmy przez afterparty i open bar. Ale bawiłyśmy się przednio:).
A teraz do mody:
W piątek miałyśmy szanse zobaczyć kolekcję Andrzeja Lisowskiego - Delikatessen. Był to pierwszy pokaz z Alei projektantów i jakby tu powiedzieć... nie najlepszy. Męskie koszule nie zachwycały ani krojem ani bardziej deseniem. Czarno-białe kwiatuszki czy paseczki zdecydowanie nie będą hitem sezonu. Udało się jednak Lisowskiemu zrobić parę ciekawych kamizelek/narzutek. Małe pocieszenie biorąc pod uwagę banalność reszty kolekcji.

DSC_0282

DSC_0287


Nastroje polepszyła Moniki Ptaszek. Projektantka przedstawiła nam trzecią kolekcję w swojej karierze. Składały się na nią tank topy, koszulki z cekinów, zdekonstruowane spodnie i t-shirty oraz wprost genialne kurtki nabijane ćwiekami. Brzmi odważnie,ale efekt był piorunujący. Z pewnością nie są to ubrania dla wątłych chłopców lecz dla prawdziwych mężczyzn, którzy w cekinach nie będą wyglądać zniewieściale. Poza tym wspomniane świecidełka nie przywodziły na myśl gorączki sobotniej nocy i Johna Travolty, ale raczej rycerza ciemności- odważnego i pewnego siebie. Stylizacje dały bardzo wzmocniony przekaz, jednak gdyby poszczególne elementy zmieszać z garderobą przeciętnego faceta wyglądałyby genialnie.

DSC_0295

DSC_0302

DSC_0306

DSC_0308

DSC_0311

DSC_0322

Następny pokazał swoje prace nowy ulubieniec polskiego światka mody- Łukasz Jemioł. Każda osoba na widowni mogła przyjrzeć się jego wypielęgnowanej buzince, bo niczym Lagerfeld przeszedł się między modelkami do końca wybiegu. Nic tylko podziwiać...
A co do jego dzieł- niewątpliwie piękne,kobiece i eleganckie. W całej kolekcji jednak nie było ani momentu zaskoczenia - te same chwyty,które stosował już wcześniej - tu harfa, tu upięcie a tu drapowanie,takie zabiegi dodają uroku każdej sukience,ale nie są zbyt pomysłowe. Wielki plus za użycie koloru, kolekcja dzięki ognistemu pomarańczo-czerwonemu zyskała na żywotności. Podsumowując Jemioł to taki drugi Zień. Gdyby jednak polskie prezenterki i dziennikarki nosiły „Jemioła” świadomość modowa w Polsce byłaby na dużo większym poziomie.

DSC_0340

DSC_0343

DSC_0353

DSC_0352


W piątek gościem specjalnym był absolwent Wydziału Mody W Królewskiej Akademii Sztuk Pięknych w Antwerpii, najlepszej szkoły projektowania na świecie - Thorbjorn Uldam. Ekscytacja przed jego pokazem była ogromna, gdyż dyplomy studentów, którzy kończą antwerpski uniwersytet definiują modę na nowo a oni sami praktycznie od razu zyskują światową sławę.
Pokaz otworzyła marynarka zrobiona ze słomy. I była najciekawszym elementem kolekcji. Był to w ogóle jedyny pokaz,a przynajmniej tak nam się wydawało, gdzie kluczowym elementem pokazu jest pierwsza pozycja a końcowa jest swoistym podsumowaniem. We wszystkich polskich pokazach projektanci najlepsze zostawiają na koniec.

DSC_0367

DSC_0376


Dalsza część kolekcji składała się z a la piżamowych zestawów (nie to co lubimy) i wspaniałych swetrów. Dzianina, z której zostały zrobione była bardzo dobrego gatunku, wyglądała na tak miękką i ciepłą, że autentycznie chciałyśmy wyskoczyć z krzeseł i przytulić się do modeli... A może to chodziło o to jak bardzo byli przystojni... Mimo świetnego wstępu dalsza część była troszkę nieciekawa.

DSC_0400

DSC_0364

DSC_0372


Pokaz kończył sweter zrobiony z wełnianych kulek. Bardzo konstrukcyjny i bardzo Antwerpski.

DSC_0405

Ciąg dalszy relacji z FW nastąpi wkrótce!